You are viewing a single comment's thread from:

RE: Ujarzmij raka

in #polish6 years ago (edited)

Wczesne wykrywanie to herbata po obiedze. Rozwiązaniem jest uświadamianie odpornych na uświadamianie o przyczynach powstawania raka, ale ta działalność nie przynosi zysków finansowych w odróżnieniu od zabiegów jak w powyższym cenniku.
Palacze wzmacniają odporność przez picie domowej roboty miodu z mniszka.
Jelito grube zawalone gnijącym mięsem w kwaśnym środowisku to idealne miejsce dla raka. Ograniczenie mięcha, picie wody z ph~10 to podstawa.
Rak piersi kocha zapchane gruczoły potowe pod pachą, limfa nie wyrabia. Codzienne blokowanie gruczołów potowych stosowaniem antyperspirantu jest powodem kumulowania się "aresztowanych" grudek toksyn w pobliżu, czyli piersi.
Na prostatę nie mam patentu. Wyciąć póki nie sprawia problemu albo więcej sportu łóżkowego.
Generalnie rak jest autoagresją własnego organizmu w proteście przed toksykacją z którą nie daje sobie rady.
ps. mammografia pozostawia skutki jak każde naświetlanie. Podobno może sprowokować uśpione komórki rakowe. Tu byłbym ostrożny, zarówno z samym naświetlaniem jak i moją opinią na ten temat.

Sort:  

Wczesne wykrycie to szansa na życie. Oczywiście najlepszym możliwym scenariuszem w walce z rakiem to nie zachorowanie na raka. Dlatego edukacja o przyczynach powstawania nowotworów jest bardzo istotna. Tylko ta edukacja musi być rzetelna i oparta o EBM, gdyż inaczej przekonujemy ludzi by robili coś co może nie przynieść spodziewanego rezultatu. Picie wody alkalicznej, spożywanie miodu z mniszka czy nie stosowanie antyperspirantu są zaleceniami wątpliwej wagi. Innym aspektem jest już to, że działania profilaktyczne nie przekonają każdego. Zatem potrzebne są narzędzia, które pozwolą tej części społeczeństwa cieszyć się dłuższym życiem np. dzięki wczesnemu wykryciu raka, gdzie choroba jest procesem lokoregionalnym a nie uogólnionym. Takie narzędzia przedstawiłem w powyższym poście. Dodatkowo macie tu informacje o technikach, które nie wymagają sedacji, a przynoszą zysk w postaci wykluczenia obecności zmian guzkowych.

Na prostatę nie mam patentu. Wyciąć póki nie sprawia problemu albo więcej sportu łóżkowego.

Wycinanie zdrowych narządów jest działalnością sprzeczną z dobrem pacjenta. Zwłaszcza, że ludzie raczej chcą cieszyć się długo ze swojej strefy seksualnej. Prostatektomia obarczona jest ryzykiem impotencji, a brak gruczołu krokowego zmniejsza objętość i żywotność nasienia. Dlatego też warto najpierw wykonać pewne badania, a później ruszać z nożem.

Generalnie rak jest autoagresją własnego organizmu w proteście przed toksykacją z którą nie daje sobie rady.

Rak to nowotwór wywodzący się z komórek nabłonkowych. Choroba o podłożu genetycznym, gdzie poszczególne mutacje wyłączają kolejne punkty kontrolne cyklu komórkowego. Komponent immunologiczny choroby nowotworowej to nierozpoznawanie przez układ odpornościowy komórek nowotworowych lub ewentualnie przejęcie kontroli nad nowotworem poprzez otoczenie szczelnym "kordonem". Choroby z autoagresji to kierowanie komórek układu immunologicznego przeciwko komórkom własnego organizmu, co przekłada się na utratę funkcji lub destrukcje struktury tkanek, narządów. Zatem rak nie jest autoagresją.


Co to do tezy, że mammografia w jakiś sposób indukuje powstawanie raka to chętnie napiszę artykuł o nowotworach indukowanych badaniami obrazowymi.

Rozumiem, że reprezentujesz wiedzę akademicką. Naukowo udowodnionymi tezami. Ja zbieram informacje spoza niej, a to nie oznacza że nie jest wiarygodna. Jest eksperymentalnie nieudowodniona, co nie znaczy że fałszywa. Na pewne badania znajdują się fundusze a na inne, z pewnych powodów i dlatego pewne metody nie błogosławieństwa naukowego.
W jednym tylko jesteśmy zgodni - w sprawie edukacji. Z całą resztą się nie zgadzam, co nie oznacza, że mamy się tu pojedynkować. Ludzie którzy tracą zaufanie do instytucji szukają altarnatywnych rozwiązań. I trudno im się dziwić. Ja również do takich należę.

Ja zbieram informacje spoza niej, a to nie oznacza że nie jest wiarygodna. Jest eksperymentalnie nieudowodniona, co nie znaczy że fałszywa.

I to jest problem wszystkich alternatywnych terapii - unikacie weryfikacji. We współczesnym świecie, w którym można kupić mysz z dowolnie określoną mutacją, również da się znaleźć fundusze na dosłownie każde badania, czego przykładem jest eksperyment z włożeniem do fMRI martwej ryby i odpowiedź na pytanie "czy mózg martwej ryby myśli?".

W tworzeniu projektów badawczych ogranicza nas własna kreatywność i zaradność w organizowaniu finansów.

Cała ta powyższa opowieść ma małe znaczenie. Możemy bawić się w zbyt drogiej piaskownicy marnując środki finansowe pochodzące od prywatnych lub publicznych inwestorów, weryfikując mniej lub bardziej absurdalne tezy jak np. dezodorant wywołuje raka piersi. Szkoda, że tego typu badania nie przekładają się na poprawę długości i jakości ludzkiego życia, a właśnie ten cel jest fundamentem pracy naukowej w dziedzinie nauk medycznych.

Ludzie którzy tracą zaufanie do instytucji szukają altarnatywnych rozwiązań. I trudno im się dziwić. Ja również do takich należę.

Tylko polecam tracić zaufanie do pojedynczego lekarza, pojedynczego szpitala niż do medycyny jako takiej.

Wielokrotnie w swoich postach podkreślam i piętnuje zachowania ze strony lekarzy, które oddalają chorego od szansy na zdrowie. Porażką współczesności są sytuacje, w których ludzie wolą kontaktować się ze znachorem, aż ich pierś się rozpada niż przejść proces diagnostyczny i terapeutyczny, który może przynieść wyleczenie.

Dużo by gadać. Przez lata brałem simvastatin przypisany przez lekarza który pojecia nie ma, że czosnek powiększa światło tętnicy. I latami brałem kancerogenny Lisinopril, o czym się dowiedziałem od innego lekarza.
Medycyna akademicka jest absolutnie potrzebna, ale jeśli to ona odrzuca ofertę współpracy z alternytywnymi metodami, to ja mam prawo być niezadowolony. I kto tu unika weryfikacji? Przez lata przyglądałem się próbom dostarczenia kolejnym ministrom zdrowia (od lat 90 tych) pokaźnej dokumentacji zbieranej przez Towarzystwo Medycyny Naturalnej - totalna olewka. Weryfikacją w tym przypadku był stan pacjentów (badania medyczne, wywiady z pacjentem, skany, opinie lekarzy). W miejsce współpracy wkradła się zazdrość? Że można czyjeś życie lub zdrowie uratować samym dotykiem? Bez znajomości chemi , anatomii, fizjologii i lat studiów? To musi boleć akademika. Stąd ta awersja do naturoterapii.

Siedzę w tym kilkadziesiąt lat i moich osobistych obserwacji nie można podważyć jedną opinią na czacie jak nasza konwersacja tutaj. Bo mam w tym osobisty udział. I przerabiałem na sobie raka. Swoje dzieci leczyłem miodem z mniszka lekarskiego i skoro udało mi się je wyprostować, nie ma znaczenia czy badania naukowe to potwierdzają. Mam to w nosie.

Oczywiście zgadzam się z Twoją opinią, że wybieranie chorego pomiędzy medycyną alternatywną i akademicką jest totalną głupotą. Trzeba myśleć i nie zamykać się jedną, jedyną alternatywę. Najpierw kontakt z lekarzem a naturaliści mają wspierać. W Niemczech istnieje współpraca pomiędzy tymi dwoma światami, w Polsce zdecydowanie nie. W krajach afrykańskich jak lekarz nie daje rady odsyła do szamana i nikt nie robi przy tym głupich min.
Jaką rolę w organiźmie odgrywa pot? Również usuwa toksyny z organizmu. Co się dzieje kiedy gruczoły potowe są zaczopowane? Co się z nimi dzieje? Skąd się biorą grudki w okolicy piersi? Co wiemy na temat składu chemicznego antyperspirantu? Zmiany genetyczne? Genetyką można można wyjaśnić wszystko gdy lekarz nie daje rady. To sprawa genetyczna nie da się nic zrobić, albo jest pani za stara na leczenie.
Kluczową rolę w uaktywnianiu raka odgrywają negatywne emocje, debilna dieta, nadmiar cukru, ogólna toksykacja organizmu i inne faktory (nawet genetyczne).

Każdemu lekarzowi sugerowałbym nie bazować jedynie na wiedzy wyniesionej z akademii. Jest sporo literatury medycznej ajurwedy, medycyny tybetańskiej, uzdrawiającej jogi i wielu, wielu innych metod. Obcesyjne trzymanie się jednej ścieżki (w tym przypadku medycyny akademickiej) uważam za szkodliwy dla pacjentów stereotyp.
Jeden z punktów przyrzeczenia lekarskiego brzmi: stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić.

Odrzucenie każdej skutecznej metody leczenia jest karygodne. Medycyna nie ma przymiotników. Jeżeli coś realnie działa i jest bezpieczne trzeba to włączyć do szerszej praktyki. Czymś takim niedocenianym w Polsce jest np. psychoterapia, ale to na szczęście się zmienia.

Czosnek może być fajnym lekarstwem w pewnych wskazaniach. Zresztą tak samo jak lek z tej samej grupy co lizynopryl w postaci kaptoprilu, który pochodzi z jadu węża Żararanki.

Zmiany genetyczne? Genetyką można można wyjaśnić wszystko gdy lekarz nie daje rady. To sprawa genetyczna nie da się nic zrobić, albo jest pani za stara na leczenie.

Genetyczne aspekty tworzenia nowotworu opisywałem 1, 2, 3 są to ogólne wstawki mechanizmów, które prowadzą do określonych typów nowotworów. We wszystkich przypadkach dochodzi do zaburzenia punktów kontrolnych cyklu komórkowego. Zniesienie hamowania podziałów komórek przekłada się na ich rozplem, co nazywamy nowotworem.

Wypowiedzenie zdania "to przez geny" jest wyrazem słabości i braku argumentów lub braku pomysłu na wyjaśnienie pacjentowi danego zagadnienia. Zaliczyłbym taki zwrot do jednego z wielu chwytów na uciszenie.

Aktualnie operujemy osoby powyżej 100 roku życia, wiec wiek sam w sobie nie jest powodem do powstrzymywania się od leczenia. To stan biologiczny naszego organizmu jest decydujący.


To miejsce w moim odczuciu ma służyć do wymiany poglądów i dzielenia się wiedzą, dlatego cieszy mnie każda dyskusja. Moja wiedza jest taka, że niekontrolowana dyslipidemia i ciśnienie tętnicze przełoży się w ciągu 5-10-15 lat na dławice piersiową, migotanie przedsionków, udar, zawał. By tego uniknąć trzeba znormalizować te parametry. Można to w niektórych przypadkach uzyskać poprzez zdrowy styl życia. W innych natomiast poprzez farmaceutyki. Wynik obu strategi ma być taki sam - więcej lat przeżytych bez choroby.

Tu się zgadzamy. Jak się nie da inaczej stosujemy farmaceutyki. Jednak zanim do tego dojdzie, powinniśmy zapobiegać przez szerzenie wiedzy o potencjalnych przyczynach. Niestety, jak zauważyłem większość ludzi ma to w nosie a zaczyna się ineresować swoim ciałem kiedy przyczyny zaczynają się materializować. Generalnie chodzi o to, aby jak najdłużej obywać się bez niezbędnej ingerencji lekarza. Np. używając w kuchni pożyteczne produkty ( w tym czosnek i cebula jeśli nie ma przeciwskazań). I brać na siebie część odpowiedzialności za swoje zdrowie. W praktyce jest jednak inaczej, zachowujemy się nieodpowiedzialnie i nonszalancko, a kiedy problem się pojawia zrzucamy problem na lekarza "bo za to mu płacą". Przerzucanie odpowiedzialności na innych jest niemądre i w swoich skutkach niepraktyczne.
Wszystko rozbija się o etykę, zarówno lekarzy jak i pacjentów. I wszystkich pozostałych również. Prawników, sędziów, urzędników...